środa, 11 kwietnia 2012

Szachy - nie dla szkół

Jeden ze sposobów promowania szachów - wprowadzenie ich do szkół. Pomysł oryginalny, ale już sprawdzony - wprowadzono go w Armenii, a dziś zbiera się tego plony, co ważne pozytywne. Jednak naszym krajem pozostaje Polska, czyli inne warunki, inne możliwości. Osobiście jestem przeciwny wprowadzeniu szachów do szkół, dlaczego?

Po pierwsze jest to z technicznego punktu widzenia niewykonalne. Brakuje nam instruktorów, ludzi w ogóle potrafiących grać w szachy. Bez wykwalifikowanych trenerów i instruktorów ciężko marzyć o sukcesie. Oczywiście mamy "trochę" instruktorów, ale jeżeli chcemy szachy zrobić przedmiotem szkolnym potrzeba ich znacznie więcej niż mamy w chwili obecnej.

Po drugie w szachy nie będzie umiał grać każdy, owszem wzrośnie liczba szachistów, ale przeciętnych. Liczba wybitnych pozostanie niemalże niezmieniona. Przy dzisiejszej młodzieży w gimnazjach i szkołach ponadgimnazjalnych projekt ma szanse powodzenia w naprawdę nielicznych placówkach. W szkołach podstawowych owszem, może się on sprawdzić, dzieci takie interesują rzeczy nowe, trudnych gimnazjalistów nie zachęcimy do gry w szachy, bo przecież to gra dla inteligencji (w opinii trudnego gimnazjalisty oczywiście).

Po trzecie nie odniesie to spodziewanych efektów. Szachy rozwijają - taka jest ogólna opinia, pomagają myśleć logicznie, planować itd. Uczą także przegrywać, przegrywać z honorem, ale tego uczy też piłka nożna. Nie zaobserwujemy tutaj znacznego podwyższenia poziomu inteligencji uczniów gimnazjów i wyżej. Gimnazjalista - nawet ten inteligentny będzie grał w kolejną grę, uprawiał kolejny sport. Szachy nie nauczą go myśleć i planować, oczywiście gra w klubie nauczy go odpowiedzialności za wynik drużyny, ale to samo ma przecież w siatkówce. Szachy jako czysty aspekt gry nie uczą praktycznie nic. Przynajmniej ja żadnych wymiernych korzyści na tle umysłowym i wychowawczym nie zaobserwowałem. Jeżeli chodzi jednak o małe dzieci, to jak wskazują badania w Białymstoku, gdzie szachy wprowadzono wpływają one na wyniki testów i oceny uczniów. Ale dzieci w II klasie podstawowej przykładają się do tematu bardziej niż uczeń liceum.

Po czwarte w porównaniu do matematyki czy polskiego szachy nie mają żadnego respektu. Nikt sobie przecież nie wyobrazi, że nie zda do następnej klasy, bo nie umie grać w szachy - niedorzeczne prawda. Szachy w szkole staną się szybko czymś na kształt religii, gdzie każdy zdaje, bo nawet dyrektor śmieje się księdzu w twarz, gdy nie chce puścić ucznia do następnej klasy. Zero respektu, więc przedmiot będzie olewany, a po co nam szachy w szkole, na których uczy się tylko garstka - ta sama garstka przyjdzie do klubu szachowego i odniesie znacznie większe korzyści niż wyniosła by z lekcji w szkole.


Jestem jednak za szachami w szkole, gdy będzie to prowadzone na zasadzie "kółka szachowego" dla osób chętnych. Takie rozwiązania już w polskich szkołach funkcjonują i mają się całkiem dobrze. Według mnie jest to znacznie lepsze niż wprowadzenie szachów do szkoły w roli przedmiotu obowiązkowego.

3 komentarze:

  1. CZESC 1:

    1. Po pierwsze jest to z technicznego punktu widzenia niewykonalne.
    Bzdura - bez problemu można to zrobić, pytanie KTO da zgodnę ku temu i KTO będzie chciał, aby dzieci mogłby za pomocą szachów uczyć się logicznego myślenia oraz innych cech kształtowanych poprzez szachy.
    Nie zapominajmy, że szachy w szkołach NIE MAJĄ wymiaru mistrzowskiego, lecz edukacyjny. To są ZUPEŁNIE inne płaszczyzny!

    2. Po drugie w szachy nie będzie umiał grać każdy, owszem wzrośnie liczba szachistów, ale przeciętnych.
    Strzał kulą w płot. Nie chodzi o to, abyśmy kształcili wybitnych szachistów, lecz wykorzystywali szachy jako NARZĘDZIE ROZWOJOWE! Nie ma wzrastać liczba szachistów, bo to nie jest CELEM wprowadzenia szachów do szkół! Widać, że nie rozumiesz GŁÓWNEJ myśli (celu) wprowadzenia szachów do szkół. Szkoły to NIE kluby mistrzostwa sportowego!

    3. Jeśli iść tą drogą, że myślenie boli, to od razu ŻĄDAM zniesienia matematyki, bo ona także uczy myślenia oraz wymaga wysiłku!

    4. Po trzecie nie odniesie to spodziewanych efektów.
    Zależy JAKIE efekty założymy. Widać, że autor albo ma NIEREALNE oczekiwania (cele), albo też nie ma pojęcia o badaniach na szachistach. Warto więc sięgnąć do wielu opracowań i sprawdzić co i jak. Inaczej będziemy pisać BZDURY, a inni będą je pochłaniać - oj, a to nie będzie korzystne!

    5. Szachy nie nauczą go myśleć i planować....
    W takim razie dla tych uczniów (nie ważne poziom) nie warto wprowadzać szachów. Przynajmniej nie tych, które mają za zadanie rozwijać i uczyć myślenia, planowania, decydowania oraz oceny. Wprowadzić matematykę, to ona być może sprawi, że uczniowie nagle zaczną logicznie myśleć. Niektórzy gimnazjaliści nawet obliczą ile czasu zostają w szkole jeśli jest 5 lekcji, a przerwy jest 4 (po 5min), w tym jedna długa (15min). Zakładam optymistycznie, że całe 35% obliczy poprawnie ile czasu muszą zostać w szkole.

    6. Szachy jako czysty aspekt gry nie uczą praktycznie nic. Przynajmniej ja żadnych wymiernych korzyści na tle umysłowym i wychowawczym nie zaobserwowałem.
    Trudno się odnieść do tej opinii (argumentu?!), ponieważ trzeba byłoby natychmiast zakończyć temat. Jeśli szachy NIC nie uczą, to znaczy, że albo są niepotrzebne albo nieodpowiednio prezentowane (nauczane). To tak jak stwierdzić, że matematyka nic nie uczy - dość ODWAŻNE stwierdzenie, jednak dla mnie bardzo ryzykowne.

    7. Po czwarte w porównaniu do matematyki czy polskiego szachy nie mają żadnego respektu.
    A tu się niestety zgodzę (nie w całości, ale jednak). Jeśli nie mamy SWIADOMOŚCI tego czym są szachy i jakie WARTOŚCI i CECHY mogą one kształtować to bez problemu można je zaklasyfikować jako "bzudrne i niepotrzebne". Wielu uczniów w taki sposób traktuje matematykę, więc wszystko jasne. Stale powtarzam, że trzeba najpierw dać ludziom możliwość zrozumienia tego CZYM są szachy i zaprezentowania korzyści z nauczania. Dopiero wtedy można powiedzieć czy są one pożyteczne czy nie. Oczywiście dobrze jest to zrobić PROFESJONALNIE, w tym zaprezentować wyniki badań. Można także wszystkiemu zaprzeczać, bo tak jest łatwiej. Jednak proszę nie prezentować bzdur, nawet jeśli jest to BARDZO łatwe. Rozumiem, że dotarcie do źródeł wymaga wysiłku.

    7a) Dać szachy w szkole w taki sposób, aby ci, którzy ŚWIADOMIE wybierają, że nie chcą (podobnie jak religii) się ich uczyć, aby czuli się, że TRACĄ ważną szansę rozwojową. Pokazywać jak ci którzy uczą się szachów odnoszą SUKCESY, a resztę.... olać! Sukces mówi sam za siebie, a tak jak na kujonów woła się w sposób negatywny, tak potem ŻYCIE pokazuje, kto lepiej na tym (nauce) wychodzi. Niestety zwykle to kujony zarabiają DUŻO więcej i kierują tymi, którzy na nich dawniej tak wołali.

    OdpowiedzUsuń
  2. CZESC 2:

    8. Jestem jednak za szachami w szkole, gdy będzie to prowadzone na zasadzie "kółka szachowego" dla osób chętnych.
    I tak i nie. Z jednej strony dawanie szkole WYBORU to niemal to samo co powiedzenie "NIE". Szkoły mają tyle WŁASNYCH problemów, że nie będą sobie zawracać głowy czymś innym co nie jest ISTOTNIE związne z jej funkcjonowanie. Z drugiej jednak strony warto wprowadzić "przymus dobrowolny", czyli tak, aby osoby, które uczą się szachów miały MAKSYMALNE korzyści nie tyle w szachach... ile w życiu! Jeśli dzięki szachom nauczymy ludzi (uczniów?!) myśleć i decydować rozsądnie (obiektywnie), wówczas nie trzeba będzie się WSTYDZIĆ tego, że osiągamy to za pomocą narzędzia zwanego szachami. Ja osobiście promuję szachy jako narzędzie kształtowania umysłu oraz cech charakteru i jak dotąd NIKT tego nie podważył. Zdarzały się próby kpin i wyszydzania, ale kończyły się natychmiast, gdy zadawałem magiczne pytanie: "CO PAN (PANI) WIE o SZACHACH i skąd ma pani takie informacje". Niestety jeśli sami promujemy szachy, to NIE WYOBRAŻAM sobie, abyśmy nie mieli rzetelnych (!) informacji na ich temat.
    Natomiast stałe mówienie, że szachy są nudne i nikt się nie chce ich uczyć... nie jest ani konstruktywne ani także prawdziwe.

    Proponuję, aby autor bloga zapoznał się z najważniejszymi korzyściami i badaniami na temat szachów. Wystarczy wpisać w Google dwa magiczne słowa: Chess Benefits.
    Potem oczywiście trzeba to wszystko przetrawić, wyciągnąć wnioski i NA TEJ podstawie dalej się edukować.
    Samo pisanie bloga na podstawie WYŁĄCZNIE własnego widzi misię... to zdecydowanie za mało. Przynajmniej w mojej ocenie, tak jak wyobrażam sobie świadome i RZETELNE promowanie i informowanie na temat istoty szachów - zwłaszcza w kontekście korzyści dla dzieci i młodzieży.

    Pozdrawiam TT ;)
    PS. Krytykować jest naprawdę bardzo łatwo, ale zrobić coś porządnego to już dużo trudniejsze zadanie. No i ekspertów od krytykowania jest w naszym kraju bez liku. Zobaczymy jak autor bloga poradzi sobie z krytyką. Niestety będzie ona oparta na faktach (a nie sympatii bądź znajomości). Liczę na szybką edukację autora!

    OdpowiedzUsuń
  3. Taka dyskusja nie powinna mieć miejsca. O rozwój dziecka powinni dbać jego rodzice, a nie szkoły, które są jedynie narzędziem. I tyle - tu kończy się dyskusja.

    OdpowiedzUsuń