wtorek, 29 maja 2012

Głupie szachy drogą do nikąd

Tytuł tego posta wiąże się bezpośrednio z ostatnimi wydarzeniami w mojej szachowej drodze. Otóż kilka dni temu, po maturach i wszystkim z tym wydarzeniem związanym, nadszedł oczekiwany turniej szachowy w Bielsku Podlaskim. Jako, że południowa część województwa podlaskiego z szachów nie słynie, tak i Bielsk wpisywał się w szarą rzeczywistość, ale to wciąż jedna z nielicznych okazji pogrania z kimś na żywo i gry o coś z nielicznymi ELOwcami. Sam turniej silnie obsadzony nie był - 2x II kat i 1x III - to nie brzmi imponująco, ale występuje tam bardzo ciekawe zjawisko. Juniorów w tych rejonach dawno nie ma - czego dowodem jest fakt, że ja tutaj jestem "gwiazdą nowego pokolenia". Grający tutaj ludzie to seniorzy, a nawet można by rzec oldboye na poziomie do III kat. grający w tytułowe "głupie szachy".

Sam termin wpadł mi do głowy przy oglądaniu pojedynku dwóch lokalnych zawodników. Na "głupotę" szachów składa się wiele czynników i ciężko je od tak wypisać, ale są to między innymi:

a) tworzenie wolnego pionka kosztem 5 pozostałych, dodatkowo nie ma możliwości by tak stworzony wolniak dał zwycięstwo - zawodnik uparcie twierdzi jednak, że po swojej błyskotliwej kombinacji miał wygraną - tylko się pomylił

b) Oddawanie pionków za cenę wyjątkowo niepoprawnych ataków. Owe skomplikowane ataki da się wybronić 1 posunięciem, ale mimo to 3 pionki za atak to "niska" cena.

c) Bezmyślne dublowanie pionów - dublak to zawsze słabość i ja też to powtarzam, że lepiej mieć dwa pionki w szeregu niż jeden za drugim, ale nie można przecież zapominać, że po zdublowaniu pionków f2 f3 przeciwnik ma silny atak po lini G. Według przeciwnika grunt to zdublować piony, atak się wybroni.

d) Plan? Ogranicza się do 1-2 posunięć, pływanie w planach jest tutaj czymś normalnym, ale to jeszcze nic. W "głupich szachach" plan ma tylko jedna strona - przeciwnik tylko przesuwa pionki.

Oto w skrócie 4 przykłady "głupich szachów" - oczywiście każdy początkujący w takie głupie szachy gra, ale zwykle każdy z tego wychodzi, niestety lokalna "elita" pokochała takie szachy i tak gra bez postępów już n-ty rok. Niestety tylko nieliczni z nich wiedzą, że nie grają dobrze. Zwykle taki zawodnik zawsze wie lepiej - co więcej wie lepiej o tym co powinna grać II kat, a nawet doradza I kategoriom.

Co mi w tym przeszkadza? Ich przesadzona pewność siebie i "chamskie" zachowania przy szachownicy jak i poza nią. I choć dzielnie wysłuchuje ich mądrości, jednocześnie karając ich za nie na szachownicy, to jednak chciałbym aby poziom szedł w górę, a nie pójdzie.

Na szczęście z szachowego bagna, niektórym udaje się wyrwać i partie z takimi zawodnikami to czysta przyjemność. Przykładem jest partia z 1844 elo, gdzie wymienialiśmy się silnymi taktycznymi atakami, a "eksperci" zapewne nawet nie widzieli idei dużej części ruchów. Partię niestety przegrałem - bo takie pozycje ciężko rozgrywać mając 50s, gdy przeciwnik ma jeszcze 10min. Mimo tego każdy ekspert na moim miejscu "klepałby jak Najman w matę".

Różnica między grą z rodzynkami, a przeciętnością to jak różnica między slumsami, a bogatą dzielnicą. W "głupich szachach" dominuje wysoki prymitywizm i nijak ma się on z robieniem postępu, a także z przydomkiem szachów - "królewską grą".

wtorek, 1 maja 2012

Najlepszy był Kasparov

Spory na szachowe.pl dotyczące najlepszego szachisty wszechczasów skusiły mnie do wygłoszenia swojej opinii na ten temat. Oczywiście w dyskusji o tym kto jest najlepszy każdy będzie miał swojego faworyta i nigdy nie dojdziemy do consensusu. 

Wybitnych szachistów było, jest i będzie wielu. Ciężko nazwać najlepszym kogoś, kto jeszcze gra, więc walka o bycie najlepszym toczy się głównie między tymi, którzy już nie grają (głównie dlatego, że pokazali już pełnię swoich szachowych możliwości). Z przeszłości łatwo jest "szastać" nazwiskami kandydatów do objęcia tronu: Jose Raul Capablanka, Paul Morphy,"kombinacje poprawne i moje" Michaiła Tala, "gdy gram czarnym wygrywam, bo jestem Czigorin", "Searching for Bobby Fisher", błąkający się po Syberii Spassky, wspaniały, ale zamęczony w 1984 Karpov i "Internetowy robiący wszystko sam" Kasparov. Ale jak tu dokonać wyboru?!

Wybór jest ciężki, ale ja stawiam na Kasparova. Symbol szachów podobnie jak Fisher i Spassky tak i Karpov z Kasparovem swoimi meczami o Mistrzostwo Świata zainteresowali szachami cały świat. Wybór jak dla mnie mógł paść tylko na niego, bo:

1.
Najwyższy ranking ELO w historii należy do Kasparova! 2851 oczek do dziś pozostaje niepobitym rekordem. Wszak Carlsen jest już całkiem blisko to trzeba nadmienić, że jest to... uczeń Kasparova.

2.
Najlepszy debiutant na liście ELO.2595! Ranking dla wielu arcymistrzów nie do osiągnięcia, dla Kasparova to jednak ranking wejściowy. To osiągnięcie również do dziś nie zostało pobite.

3.
 Mistrz Świata w Szachach... przez 15 lat. Mistrzostwo Świata osiągało wielu, ale niewielu potrafiło się na pozycji numeru jeden szachów utrzymać takdługo, jak zrobił to Kasparov.

4. 
Wygrywał i remisował z szachowymi silnikami! To właśnie on był wyznacznikiem, czy maszyna przerosła człowieka, czy jeszcze nie. Zbieg okoliczności, ale marketingowo bardzo istotny.

5.
Nerwy ze stali. Jak inaczej wytłumaczyć serię remisów przy stanie 1:5 w meczu o Mistrzostwo Świata z Karpovem? Come back Kasparova okazał się skuteczny i mecz przerwano, ale jeśli wierzyć opiniom ekspertów prawdopodobnie pokonałby wyczerpanego już Karpova. Rok później Kasparov już wygrał... w wieku 22 lat!

6. Sieje postrach do dzisiaj, chociaż już nie gra aktywnie, to mimo szachowej emerytury wciąż swoim rankingiem zajmowałby 3 miejsce na świecie, w meczach pokazowych dalej pokazuje, że pamięta jak chodzą pionki. Zajął się jednak trenowaniem i to przyniosło efekt, wychowanek Kasparova jest na czele rankingu i to właśnie on jest najbliżej pobicia jego historycznego rankingu.

Dla mnie to wystarcza, by to właśnie Kasparova nazwać najlepszym szachistą wszechczasów.

Caruana ograny przez Olszewskiego

 Fabiano Caruana - 19 letni włoski junior, przyszłość szachów. Niestety jak na juniora przystało zdarzają mu się feralne partie. Cieszyć się mogą Polacy, bo to z nimi Caruana ostatnio dość często przegrywa. Pierwszy był Bartel w Moskiewskim Aerofłot Open, a teraz trudnej bądź co bądź sztuki dokonał... Michał Olszewski w Drużynowych Mistrzostwach Włoch.

Co do samej partii, wariant Najdorfa w obronie sycylijskiej. Caruana szybko próbował przejść do ataku, ale Michał doskonale się bronił, a efektem obrony było zdobycie pionka. Tej przewagi jak się okazało Polak już nie oddał, a nawet powiększył o kolejnego piona. Przejście do końcówki wieżowej, a w niej również doskonała gra Olszewskiego i zwycięstwo z topowym juniorem świata staje się faktem!