poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Porażka nawozem sukcesu?

"Każda porażka jest nawozem sukcesu" - ten popularny cytat z "Poranku Kojota" i ja często zwykłem powtarzać po swoich szachowych niepowodzeniach. Niestety o ile tak jest to w moim przypadku działanie jest bardziej długofalowe, a na pewno nie działa to natychmiast.

W swojej grze, a może w swojej psychice zauważyłem jednak poważny defekt! Otóż w każdym turnieju gram dobrze do... pierwszej porażki. Nie wiem, czy jest to często spotykana przypadłość wśród graczy, ale niestety to nie jest dobre. Zresztą u mnie wynik partii zależy od wielu poza szachowych czynników. Dopóki nie przegram turniejowej partii mogę dokonywać cudów na szachownicach. Po porażce mimo iż tego bezpośrednio nie czuć to chyba jednak tracę pewność siebie, swoich ruchów i zaczynam grać czasami nawet nieco chaotycznie.

Zauważyłem to po ostatnim lokalnym, ale dość solidnie obsadzonym turnieju szachów szybkich. Do szóstej rundy jako częściowo nieznana II kategoria rządziłem i dzieliłem na szachownicach wygrywając pewnie 5 partii, ale w szóstej przeoczyłem jedno posunięcie i skończyło się na tym, że z pionkiem więcej musiałem uznać wyższość przeciwnika i co? W kolejnych rundach nic nie zostało z mojej świetności co zaowocowało wynikiem 0,5 pkt z 4 ostatnich partii i 4 miejscem w końcowej klasyfikacji. Wypuściłem nie tylko wygraną partię, ale także turniej.

Jednak to nie jedyny przypadek, w którym grałem do porażki, tak samo było w szachach klasycznych, gdzie po czterech rundach również prowadziłem z kompletem zwycięstw aż zostałem pokonany. Wtedy również skończyło się na 4 miejscu w turnieju, ale nieco lepszym wynikiem punktowym. W Memoriale Bieluczyków przegrałem pierwszą partię i już przez cały turniej grałem jakbym nigdy wcześniej nie grał.

Tak więc problem jest i to poważny. Dopóki nie uporam się z nagłymi zanikami siły gry nie mam co marzyć o dobrych turniejowych wynikach, a niedługo przejdę ze stanu "perspektywiczny" do stanu "przeciętny" nawet wśród lokalnej szachowej społeczności - takiej co z szachami juniorskimi niewiele ma wspólnego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz